1 stycznia 2019

Rozdział czwarty



Nigdy nie widziałam Macieja w takim stanie, dlatego odcinek pomiędzy naszymi domami pokonałam wyjątkowo szybko, mimo że było to dość utrudnione przez lejący cały czas deszcz. Cała przemoczona i zziębnięta wbiegłam na posesje i w tej właśnie chwili podjechał Kuba. Dzwoniłam do niego, żeby jak najszybciej zjawił się u mnie w domu, bo doskonale wiedziałam, że sama sobie mogę nie poradzić.
– Jestem dopiero teraz, bo musiałem odwieźć jeszcze mamę. – powiedział biegnąc do domu tuż za mną. – Przestraszyłaś mnie przez telefon!
Nie odpowiedziałam nic, a po prostu weszłam do środka, coraz bardziej obawiając się, jaki widok zastanę w środku. Otworzyłam raptownie drzwi i zamarłam.
Tadeusz leżał na kanapie, a z łuku brwiowego i nosa ciekła mu krew. Całą koszulę miał od niej brudną i wyglądał na przerażonego. Tuż nad nim krążył wściekły Maciej, który patrzył na niego wzrokiem pełnym wrogości. Na podłodze leżały kawałki potłuczonego szkła, a obrzydliwie drogi dywan był poplamiony kawą.
Gdy tylko Tadeusz na mnie spojrzał, dostrzegłam w jego oczach… groźbę. Wtedy do mnie dotarło, że z dniem dzisiejszym nastąpi koniec kariery Maćka. Mój ojczym nie cofnie się przed niczym, by się zemścić.
– Kurwa. – Kuba stał tuż za mną i widząc cały ten syf złapał się za głowę. – Maciek, co tu się stało?!
— Dotknij mnie jeszcze raz, a wezwę policje. – Tadeusz próbował się podnieść z kanapy, ale gdy tylko zauważył to Maciej, kolejny raz wybuchnął. Popchnął go, a ten upadł na podłogę.
– Ty sukinsynie! – Maciej zaczął okładać pięściami Tadeusza, a ja stałam jak zahipnotyzowana. Z letargu wyrwał mnie dopiero Kuba, który natychmiast rzucił się w stronę brata, próbując odciągnąć go od mojego ojczyma.
– Maciek, co ty odpierdalasz?! – krzyknął Kuba, gdy w końcu po kilkunastu sekundach siłowania, udało się mu odciągnąć go od Tadeusza, który krwawił jeszcze bardziej.
– Puść mnie! – Kot nie dawał za wygraną i próbował wyrwać się Kubie. – Zabiję go!
– Pożałujecie tego. Wszyscy. – Tadeusz szepnął w moją stronę, po czym wybiegł z domu.
Nagle wszystko potoczyło się tak szybko, że ledwo co potrafiłam odróżnić, który z braci jest którym. Maciek wypadł z impetem z domu, chcąc go dogonić. Dudniło mi w uszach, a całe pomieszczenie wirowało, potęgując rosnącą w moim gardle gulę. Mój spłoszony i zdezorientowany wzrok zdołał jedynie zarejestrować żywą gestykulację Kuby, słyszałam Macieja rzucającego niecenzuralne słowa, a potem szarpanie się obu braci. Potem zapadła ciemność i głucha cisza, i cały świat zwalił mi się na głowę.

– Lepiej ci?
Nie, nie jest lepiej. Przez wyjawienie prawdy zniszczę wam życie, kariery, a w mediach rozpęta się istne piekło. Zrujnuje wszystko, co budowaliście przez tyle lat.
– Tak, jest już okej. Zemdlałam?
Kuba podał mi szklankę wody i pokiwał niemrawo głową. Ponownie zaczęło mi wirować w głowie, gdy dostrzegłam fioletowe zasinienie pod jego okiem.
– Co to jest? – natychmiast podniosłam się do pozycji stojącej i lustrowałam oniemiała twarz przyjaciela.
– Nic takiego. – wzruszył ramionami i odwrócił się do mnie tyłem.
– To sprawka Macieja?
Nie mówił nic, tylko patrzył w martwy punkt na ścianie. Taka odpowiedź mi wystarczyła.

Przez moje całe ciało przeszedł dreszcz spowodowany zimnem panującym na zewnątrz, jednak starałam się tym nie przejmować i po prostu znaleźć Maćka. Nie odpowiadał na moje nawoływania, ale nie poddawałam się. Postanowiłam pójść w miejsce znane nam obojgu.
Gdy znalazłam się już prawie na wzgórzu, zauważyłam go siedzącego pod drzewem. Wiedziałam, że tu będzie. Podbiegłam do niego i dopiero gdy korona drzewa nieco osłoniła mnie przed ulewą, zauważyłam, że dłoń Maćka jest cała we krwi. Miał porozcinaną skórę na knykciach, z których krew kapała prosto na jego szarą koszulkę, a ta była coraz bardziej umazana.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś? – podniósł się do pozycji stojącej, a w jego oczach malowała się trudna do opisania ilość bólu. – Kalina, dlaczego?!
Krzyknął i raptownie uderzył pięścią w drzewo. Z jego gardła wydobył się stłumiony krzyk, a w oczach płonęły iskierki złości, żalu i… łez?
– Jak mogłeś uderzyć brata? – syknęłam z żalem, nadal nie pojmując zachowania Macieja.
– Gdyby mnie nie powstrzymywał, dorwałbym tego gnoja.
Roześmiałam się, a z oczu ponownie zaczęły płynąć mi łzy. Sytuacja robiła się tak absurdalna, że powoli traciłam siłę na jakąkolwiek dyskusje.
– No i co byś zrobił?! – wrzasnęłam zaskakując oboje z nas. – Odpowiedz mi! Zabiłbyś brata swojej mamy?!
– Posłuchaj, mam gdzieś, że jest moim wujem. Skrzywdził cię i należy mu się kara, a ja…
– Ty naprawdę nic nie rozumiesz. – zacisnęłam mocno oczy, próbując wymazać z pamięci wyraz twarzy Tadeusza, gdy obiecał mi zemstę. – Zapomniałeś jakie on ma stanowisko?
– A co to ma do tego? Mógłby być nawet prezydentem kraju, a i tak za to, co zrobił musi ponieść karę!
– Twój wujek, jako członek zarządu w Polskim Związku Narciarskim mógłby zagrozić twojej karierze, przecież wiesz – odpowiedziałam łkając po raz kolejny. – A gdyby nie jego pieniądze…
– W dupie mam jego pieniądze! – krzyknął, przeczesując swoje mokre od deszczu włosy. – To, co ci zrobił… on musi ponieść karę!
– Maciek, doskonale wiesz, że gdyby nie on, jego pomoc, kontakty i pieniądze, twoja kariera mogłaby wyglądać całkiem inaczej! Nie pamiętasz, jak finansował wam pierwsze treningi i kupował sprzęt?! Nie pamiętasz, jak bardzo pomagał waszej rodzinie finansowo?!  
– Ale dlaczego o tym teraz mówisz?
Skoczek patrzył na mnie pytającym wzrokiem. Naprawdę nic nie rozumiał i nie docierało do niego, że silna pozycja Tadeusza w połączeniu z pieniędzmi, może zniszczyć ich rodzinę.
– Dwa lata temu… Zaraz po… po wszystkim Tadeusz kazał mi siedzieć cicho – szepnęłam. – Wiedział, że nikt mi nie uwierzy, ale aby ostatecznie wybić mi z głowy donoszenie na niego, zagroził, że twoja kariera może się równie szybko skończyć, co się zaczęła.
– Co za sukinsyn.
– Nawet teraz, gdy uciekał przed tobą zanim zemdlałam… powiedział, że… że pożałuję… pożałujemy tego.

Dochodząc do domu dostrzegliśmy siedzącego na progu Kubę. Na pierwszy rzut oka było widać, że buzuje w nim złość i dezorientacja.
– Może mi w końcu wytłumaczycie, co tu się odpierdoliło?
– Teraz mamy ważniejsze rzeczy do zrobienia. – odpowiada opanowanym głosem Maciej. – Jedziemy na policję.
Momentalnie zamarłam słysząc jego słowa.
– Nigdzie nie jadę.
– Zamknij się, Kalina. Już postanowione, jedziemy.
Byłam zszokowana agresywną postawą Macieja. Patrzył na mnie prawie takim samym wzrokiem, jak na… Tadeusza. Bojąc się zaprotestować kolejny raz, błagalnym wzrokiem proszę o pomoc Kubę.
– Maniek, ciebie chyba do końca powaliło. Najpierw obiłeś Tadeuszowi mordę, a teraz sam chcesz jechać na policję. Wiesz co będzie, gdy tylko media wywęszą skandal? Może najpierw sam pójdziesz dogadać się z wujem?
– Co najwyżej mogę dać mu jeszcze raz w pysk! Na pewno nie będę z nim rozmawiać!
– Maciek – podchodzę do niego i próbuję uspokoić. Widzę, że dużo nie brakuje, aby znowu wpadł w szał. – Oprócz moich zeznań nie ma innych dowodów. Nic mu nie zrobią, rozumiesz?
– To chcesz tak to zostawić?! Nie chcesz, żeby odpowiedział za to, co zrobił?!
– Czy ktoś mi w końcu powie, dlaczego…
– Zgwałcił ją.
Oddychaj, Kalina. Odychaj…
Powoli zbierało mi się na wymioty, słysząc z jaką łatwością i obrzydzeniem w głosie to wypowiedział. Nie dał mi nawet szansy, abym na spokojnie wytłumaczyła całe to zamieszanie Kubie.
Wdech i wydech. Wdech i wydech…
Maciej doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wyjawienie prawdy kolejne osobie nie przyjdzie mi łatwo, ale robiąc to w taki bezduszny sposób, tylko wszystko pogorszył.
– Maniek, o czym ty mówisz? – Kuba przeskakiwał wzorkiem pomiędzy naszą dwójką, czekając na jakieś dłuższe wyjaśnienia, ale ja nie mogłam wydusić z siebie nawet słowa.
Zgwałcił ją.
Tak łatwo przeszło mu to przez gardło. Bez zająknięcia czy zawahania. Żadnej subtelności czy ostrożności w doborze słów. Żadnego wsparcia…


– Kalina będzie tu dziś nocować.
Od razu po przekroczeniu progu rodzinnego Kotów, Kuba poinformował rodziców o swoich planach. Zdziwił mnie tym, ale nie miałam siły protestować. Nie wyobrażałam sobie, żebym po tym wszystkim co się stało, od razu miałabym wrócić do swojego domu.
– Dobrze, nie ma problemu. – rodzicielka Kotów uśmiechnęła się delikatnie w naszą stronę i gestem ręki zaprosiła do salonu na kanapę. Mimo że wyglądała na spokojną, dobrze wiedziałam, że pod tą maską czai się niemałe zdziwienie. – Biegaliście po deszczu?! Jesteście cali przemoczeni! O Boże… Kubuś… pobiłeś się z kim?!
Pan Rafał również nie krył zdziwienia i podniósł się od razu z kanapy w celu obejrzenia niewielkiej rany syna, jednak ten przewrócił tylko oczami i zapewniając, że zaraz sam sobie to opatrzy, wszedł razem ze mną w głąb salonu. 
– Jakiś typek zaczepił nas na stacji i musiałem interweniować.
Kłamstwo.
Najbardziej zmartwił mnie wzrok, jakim mnie obdarzyli. Tylko ślepy nie dostrzegłby tego ukradkowego uśmiechu, jaki przemknął przez ich twarze. Oczywiście chciałam natychmiast zaprotestować, gdy Kuba oznajmił , że zostaję na noc. Zdecydowanie wystarczyłaby mi godzina na uspokojenie nerwów, ale miny Rafała i Małgorzaty wpędziły mnie w pewien rodzaj zażenowania i zmieszania. Czułam na policzkach rumieńce i mimo iż jeszcze przed chwilą cała trzęsłam się z zimna, teraz zaczynało mi być coraz bardziej duszno. Bynajmniej, nie z powodu temperatury panującej w domu.
– A gdzie Maciek?
– Jestem już. Jakaś wycieczka dzieciaków mnie zaczepiła i trochę nam zeszło na robieniu zdjęć.
Kolejne kłamstwo.
Oboje z Kubą odwracamy się w stronę młodszego z Kotów z niemałym przerażaniem. Na szczęście Maciek przebrał zakrwawioną koszulkę na sportową bluzę, a poranioną rękę ukrył w jej kieszeni.
Co za kabaret. Z mojego powodu okłamywali sowich rodziców. I to  jeszcze w tak ważnym temacie. Nie mogłam sobie wyobrazić reakcji Małgorzaty, gdyby dowiedziała się, że jej brat jest gwałcicielem.   
Dziwne miny Rafała i Małgorzaty tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że zgodzenie się na przyjazd tutaj, było błędem. Klęłam na siebie w głowie, bo kolejny raz niepotrzebnie mieszałam w ich życiu. Przecież oni myśleli, że my znowu… że ja i Maciek… Cholera! Wpakowałam się! Gdyby tylko wiedzieli...
Kątem oka obserwowałam bruneta i w pewien sposób podziwiałam z jaką łatwością potrafił omamić swoich rodziców. Jeszcze kilkadziesiąt minut temu szalała w nim agresja, złość i żal, a teraz? Prezentuje się wspaniale, szczególnie w mokrych i rozrzuconych na wszystkie strony włosach, mokrych ciuchach, a także z emanującym spokojem. Spokojem, który jest fałszywy. Uświadomiłam to sobie widząc jego uśmiech, który na pewno nie należy do tych maćkowych, zapamiętanych przeze mnie z niebywałą dokładnością. I to właśnie ten uśmiech widziałam w telewizji, gdy tylko oglądałam jego konkursy. Za każdym razem formował usta w krzywą linię i wpatrywał się pustym wzrokiem w kamerę. Jak mogłam dopiero teraz zauważyć, jak bardzo nieszczęśliwym był człowiekiem? Skoki wcale go nie cieszyły, nie radowały go miejsca w drugiej czy trzeciej dziesiątce, mimo że wszyscy dookoła powtarzali, że jeszcze przyjdzie jego czas i lepsze rezultaty. Natychmiastowo przypomniałam sobie słowa pana Rafała – zaniedbywał treningi.
Nie mogłam pozbyć się żalu do siebie, że dopiero teraz zdołałam zauważyć, jak bardzo wyniszczony był Maciej. Mój Maciek, który zawsze był tym mądrzejszym, silniejszym, który zawsze wskazywał mi drogę. Mimo że tyle dla mnie zrobił, zostawiłam go tutaj, łudząc się, że sobie poradzi. Nie poradził. Poczułam jak oczy zaczynają mnie piec, gdy wolnym krokiem podążałam za Kubą na piętro. Przeze mnie przestało mu iść w skokach, przeze mnie stracił chęci i motywację do treningów, przeze mnie jest zraniony!
– Przygotuję ci świeżą pościel u mnie w pokoju. – Maciej nawet na mnie nie patrzył. Unikał mojego wzroku za wszelką cenę.
Postanowiłam poczekać w pokoju Kuby. I przede wszystkim spróbować jeszcze raz wyjaśnić mu wszystko na spokojnie.
Stał oparty o parapet z założonymi na piersi rękoma i wpatrywał się we mnie świdrującym wzrokiem. Chciał wyjaśnień. To wszystko było tak popieprzone i gdyby na miejscu Kuby był ktoś inny, już dawno zamordowałby naszą dwójkę. Całe zajście, które miało miejsce u mnie w domu, mnie samą przyprawiało o ból głowy, a co dopiero Kota, który miał niezbyt jasne rozeznanie w sytuacji.
Zamknęłam za sobą drzwi i gdy dopiero stanęłam przed starszym Kotem poczułam jak pocą mi się ręce. Serce zaczynało bić coraz szybciej, a dziwna fala gorąca uderzyła mnie prosto w twarz. Denerwowałam się jak cholera, bo po raz kolejny dzisiejszego dnia muszę przejść przez to wszystko.
– Kubuś… – czułam, że cała drżę. Było mi na przemian zimno i gorąco. Tak bardzo chciałam mieć to już za sobą.
– Jak on mógł… jak on mógł cię skrzywdzić? – poczułam, jak cała się kurczę pod badawczym spojrzeniem Jakuba. – Kala, ja nic nie rozumiem. Dlaczego?
– Był pijany. Zresztą, ja też, przez to nie mogłam się obronić.  
Cisza. Żadnej reakcji.
Podniosłam ostrożnie wzrok, odgarniając mokre kosmyki włosów opadające mi na oczy. Nerwowo zaczęłam przygryzać dolną wargę, a gdy tylko poczułam w ustach metaliczny smak krwi, pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. To wszystko było takie trudne.
– Po wszystkim kazał mi siedzieć cicho. Groził mi, że zniszczy Maćkowi karierę… Sam rozumiesz, że nie mogłam narażać waszej rodziny i po prostu wyjechałam.
Nie byłam pewna czy dosłyszał mój szept. Stał jak wryty, gapiąc się na mnie z rozwartymi szeroko ustami. Dopiero gdy zaczął przechadzać się po pokoju, a właściwie to prawie truchtać, zrozumiałam, że już po wszystkim. Dwie najbliższe mi osoby, które skrzywdziłam, wiedzą. Nie muszę się już kryć, znają całą prawdę.
– Jutro pojedziemy na policję. – wyjątkowo spokojny ton Kuby był dla mnie jednocześnie zdziwieniem i zmartwieniem. Nie patrzył na mnie, a cały czas chodził wzdłuż swojego niewielkiego pokoju. Przecierał twarz dłońmi, kręcił przecząco głową, jakby nie chciał uwierzyć w to wszystko, czego się dowiedział.
– Nigdzie nie pojadę. – głos zadrżał mi niemiłosiernie, a z oczu puściła się ulewa łez, których nie zdołałam dłużej powstrzymywać. – Nie mogę.
– Koniec tego tematu na dziś. – do pokoju wszedł niespodziewanie Maciej i beznamiętnym wzrokiem zmierzył Kubę. Nie darząc mnie nawet sekundowym spojrzeniem usiadł na łóżku i wpatrywał się w martwy punkt na dywanie. – Pokój gotowy. Możesz iść. 




***
życzę wszystkim czytającym szczęśliwego Nowego Roku!  


6 komentarzy:

  1. Cześć! Trafiłam na Twojego bloga z Katalogowo i postanowiłam przeczytać wszystkie rozdziały. Powiem Ci szczerze, że nigdy nie czytałam fanfiction sportowego, a już tym bardziej o skoczkach. Twoje przypadło mi do gustu, nawet w jednym momencie pojawiły się łzy w oczach, a nie zdarza mi się to często, kiedy czytam bloga lub książkę na laptopie.
    Choć opowiadanie przypadło mi do gustu chciałabym zwrócić uwagę na pewien istotny szczegół; opowiadanie jest bardzo smutne, jest przytłaczające, porusza dość ciężki temat jakim jest gwałt.Zdaję sobie sprawę, że ciężko o coś pozytywnego w takiej sytuacji, ale ja na przykład dałabym jakieś szczęśliwe wspomnienia jeśli chodzi o związek Kaliny i Maćka czy przyjaźń z Kubą, a nawet te dobre chwilę spędzone z matką. To na pewno dodałoby rozjaśniłoby trochę Twoje opowiadanie. Jeżeli chodzi o Twój styl pisania to bardzo mi się podoba, choć drażniły mnie powtórzenia, np wrak człowieka, które powtarza się w drugim i trzecim rozdziale. Używasz też tych samych sformułowań do opisu uczuć, nie pamiętam dokładnie jakie, ale rzuca się to w oczy, kiedy czyta się wszystkie cztery rozdziały po kolei. W którymś rozdziale masz też niedokończone zdanie. Nie piszę tego, aby wytykać Ci błędy, ale żebyś wiedziała, co jest nie tak. :)
    Zostanę tutaj na dłużej, choć nie obiecuję, że będę zostawiać komentarze, ale czytać na pewno będę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że moja historia może aż tak kimś poruszyć, ale bardzo się cieszę, że to co piszę naprawdę trafia do ludzi.
      Bardzo dziękuję Ci za słowa krytyki. Prawda jest taka, że jestem świadoma, że popełniam dość sporo błędów, ale zakładając tego bloga chciałam właśnie, żeby ktoś powiedział mi co konkretnie robię nie tak, bo dzięki temu będę mogła popracować i polepszyć swój warsztat. A na tym zależy mi najbardziej! I kurcze, mam taki problem, że niektórych błędów (np. niektórych powtórzeń) jestem świadoma, ale nie umiem przelać tego, co mam głowie do worda (a w głowie często brzmi to wszystko dużo lepiej) i przez to czasem wychodzi masło maślane. Ale nic, będę pisać i pracować dalej. Komentarze takie Twój motywują mnie jeszcze bardziej :)
      Dziękuję pięknie za komentarz, pozdrawiam! :)

      Usuń
    2. Cieszę się bardzo, że mój komentarz choć trochę Cię motywuje.
      Kiedy możemy spodziewać się piątego rozdziału?

      Usuń
    3. Pojawi się w ciągu kilku następnych dni :)

      Usuń
  2. Ja dziś zupełnie krótko. Mam nadzieję, że ten facet zgnije w więzieniu, choć nie cofnie to tego, co zrobił Kalinie, ale przynajmniej da jej jakieś poczucie sprawiedliwości i może namiastki spokoju.
    Bracia Kot są dla niej prawdziwymi przyjaciółmi. Myślę, że będzie mieć w nich teraz ogromne wsparcie. Na pewno nastąpi moment, kiedy będą musieli wytłumaczyć swoim rodzicom, czemu Kalina się u nich zatrzymała. I nie będzie to łatwe. Zwłaszcza dla ich matki. Ale musi tak być, bo takich zbrodni nie wolno zamiatać pod dywan.
    Czekam na rozwój wydarzeń. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń