– Witaj córeczko.
Mama rzuciła mi się na szyje, a ja zdębiałam. Byłam
zaskoczona zarówno jej przypływem uczuć, jak i stanem zdrowia. Co tu się u
licha dzieje?
– Dzień dobry mamo – odsunęłam się delikatnie i
zaczęłam mierzyć ją wzorkiem. Coś tutaj nie grało, byłam tego pewna. Coraz
bardziej zaczynałam się niepokoić tą całą sytuacją. – Mamo, pisałaś, że jesteś
poważnie chora. Że cały czas leżysz w łóżku i nie możesz się ruszać…
– Kalinka, choć wejdź do środka. Przecież nie będziemy
rozmawiać na progu jak obcy ludzie.
Poczułam jak krew zaczyna mi szybciej krążyć, a całe
ciało niebezpiecznie się napina. Stałam i wpatrywałam się w moją mamę, która
delikatnie się do mnie uśmiechała.
– Mamo! – krzyknęłam, sama zdziwiona swoją reakcją. –
Co tu się dzieje?! Przecież lekarz zdiagnozował u ciebie poważne…
Nagle poczułam jak robi mi się słabo. W oczach powoli
zaczęły zbierać się łzy, które po chwili puściły się strużkami po mojej twarzy.
– Córeczko, proszę uspokój się. Wejdź, porozmawiamy na
spokojnie i zaraz wszystko ci wytłumaczę. – pogładziła mnie po ramieniu, a
drugą ręką otarła słone łzy, których nie zdołałam opanować. – Dlaczego tak się
denerwujesz? Nie widziałyśmy się tyle czasu, myślałam, że spróbujemy naprawić
nasze relacje.
Nie powiedziałam nic, a po prostu weszłam do środka.
Wiedziałam, że nie zdołam już nic zrobić. Droga do Krakowa trwałaby zbyt długo
i na pewno nie zdążyłabym na dzisiejszy ostatni lot do Wielkiej Brytanii. Już
wiedziałam skąd wzięło mi się to dziwne przeczucie w pociągu, które nakazało mi
sprawdzić dzisiejsze loty do Anglii. Wszystko wskazywało na to, że mogłam
wyjechać najwcześniej jutro, a więc czekała mnie jedna noc spędzona tutaj. Pociągnęłam
za sobą walizką i weszłam niespiesznie do domu. Odstawiłam ją w salonie i
poszłam za mamą do kuchni, gdzie można było wyczuć zapachy obiadu.
– Zrobiłam zupę ogórkową na dziś. Zaraz ci naleje.
– Nie jestem głodna, dziękuję. – jak ona mogła? Moja
własna matka.
– Córeczko, nie jadłaś pewnie od kilku godzin….
– Mamo, masz mi natychmiast wytłumaczyć, co się tu
dzieje! – nie mogłam już wytrzymać jej spokojnego tonu. Jak mogła zachowywać
się w ten sposób skoro widziała, w jakim jestem stanie?
Spojrzałam gniewnym wzrokiem w stronę mamy, czekając
na wyjaśnienia. Patrząc na jej zagubioną twarz, przypomniał mi się obraz sprzed
kilku lat, gdy powiedziałam jej prawdę. Nie uwierzyła mi wtedy. Zraniła mnie
bardziej niż…
– Chciałam, żebyśmy stali się z powrotem normalną
rodziną. – popatrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. – Czas zapomnieć o
nieporozumieniach z przeszłości i zacząć żyć na nowo. W każdej rodzinie
zdarzają się kłótnie, ale tyle czasu cię nie było. Chciałam żebyś wróciła do
mnie, była blisko mnie. Blisko nas.
Po tych słowach nie wytrzymałam i po prostu wybiegłam
z domu. Nie mogłam już dłużej znieść tego pieprzenia. Znowu to się dzieje. Nie
wierzy mi nadal i chce normalnej rodziny, co za bzdury.
Szłam przed siebie nie zważając na to, że zrobiło się
już nieco ciemniej i lada chwila nadejdzie wieczór, a ja nie mam ze sobą nawet
telefonu, który został w torebce. Po jaką cholerę ja tu wróciłam? Tak się o nią
martwiłam, a te wszystkie historie, które opowiadała mi przez telefon, gdy kilka razy przełamałam się i zadzwoniłam, okazały
się nieprawdziwe. Zrobiła to wszystko tylko po to, by mnie tu za wszelką cenę
ściągnąć. Jak ona mogła…
Moja mama jako perfekcjonistka wolała posklejać
rodzinne więzy na siłę niż zastanowić się, co było powodem ich rozrywu.
Zamiatała problemy pod dywan, nie wierzyła własnej córce, aby tylko zachować
pozory normalności przed sąsiadami i znajomymi. To było naprawdę żałosne. Fakt, że dla mojej matki bardziej niż moje uczucia liczył się
wizerunek, rozrywał mi serce na kawałki. Jest taka odkąd pamiętam. Nawet w
kwestii ubioru wszystko musiało być idealnie – codziennie eleganckie sukienki,
obowiązkowo buty na obcasie, włosy upięte w finezyjnego koka, a do tego lekki
makijaż. Tak moja matka wyglądała prawie zawsze, ale nie zawsze miała taki
charakter.
Wszystko nasiliło się po roku od śmierci taty, czyli jak poznała
swojego nowego faceta. Chciałam, żeby była szczęśliwa, dlatego nie miałam jej
za złe, że układa sobie życie z nowym mężczyzną, ale dopiero po kilku
miesiącach dotarło do mnie, że przez niego zmienia się na gorsze. Stała się
perfekcjonistką w każdym calu i każdej dziedzinie życia. Źle rozwiesiłam
pranie? Najpierw mnie okrzyczała, a potem sama poprawiała i układała ubrania
według koloru, rozmiaru i materiału. Spóźniłam się trzy minuty na obiad?
Szlaban. Zła kolejność butów w szafce na korytarzu? Następna awantura. Takich absurdalnych sytuacji przybywało, aż w końcu przestałyśmy w
ogóle rozmawiać. Większość czasu spędzałam z moimi przyjaciółmi, a także u ciebie
w domu. Dopiero tam przypomniałam sobie, co to znaczy rodzicielska miłość i
troska. Czułam się tam lepiej niż w swoim własnym domu. A później stało się
coś, w co nie chciała mi uwierzyć i musiałam uciec. Nie miałam innego wyjścia.
Cały czas patrzyłam w chodnik i nie zważałam na to,
czy ktoś przede mną idzie. Natychmiast tego pożałowałam czując, jak z ogromnym
impetem wpadłam na nieznajomego mężczyznę.
– Kalina? Wróciłaś?
Zamarłam. Popatrzyłam na mężczyznę naprzeciwko mnie i
już wiedziałam, że był to ktoś, kogo bardzo dobrze znałam. Poczułam ukłucie w
sercu. Och, przecież od śmierci taty był dla mnie jak ojciec...
– Tak, panie Rafale. – odpowiedziałam cicho. –
Wróciłam, ale tylko na chwilę.
Mężczyzna był tak zaskoczony moją obecnością, że przez
kilka sekund wpatrywał się we mnie ze zdumieniem. A może to był żal? Może on
też uważał mnie za potwora?
– Bardzo się cieszę, że jesteś. – powiedział po chwili
z uśmiechem. Szczerym uśmiechem. – Brakowało nam ciebie tutaj.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć i jak zareagować na
jego słowa. Czułam silną potrzebę przytulenia się do niego, tak jak bywało to
za dawnych czasów. Zawsze mi powtarzał, że jestem dla niego jak własna córka i
że zawsze mogę na niego liczyć. Powstrzymałam się jednak przed tym gestem i
pierwszy raz od dłuższego czasu uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam.
Tęskniłam.
– Kalina?! Nie wierzę! – nagle zza ramienia ojca
wyleciał Kuba. Automatycznie wstrzymałam oddech i zlustrowałam sylwetkę
bruneta. Nic się nie zmienił przez te dwa lata. No, może trochę przytył, ale to
akurat plus, że nie był już takim chuderlakiem.
– Kuba – uśmiechnęłam się szeroko i nie zastanawiając
się długo, mocno przytuliłam na powitanie starego przyjaciela. Popatrzyłam na
jego rozpromienioną twarz i poczułam, że dłużej nie dam rady. Jestem zbyt
słaba. Chciałam z nim porozmawiać, musiałam to zrobić. Choć chwilę poudawać, że jest tak, jak dawniej. Próbowałam się uśmiechać i przyjąć nieco pewniejszą pozycję, ale ciężar jaki spoczywał na moich barkach od dwóch lat, skutecznie mi to uniemożliwiał. Dodatkowo czułam się niewyspana, rozchwiana emocjonalnie i zapewne wyglądałam jak siedem nieszczęść, a dziwaczne spojrzenia Kotów tylko mnie w tym utwierdzały. Kilkugodzinna podróż także mi nie służyła, a przecież nie zdążyłam się nawet przebrać i odświeżyć. Jakub od razu
zauważył, że coś mnie trapi i delikatnie zasugerował, żebyśmy poszli coś zjeść
do pobliskiej knajpy.
– Wrócę później tato. Porozmawiam chwilę z Kaliną –
Rafał obdarzył mnie szczerym uśmiechem i oddalił się do swojego srebrnego auta.
Dopiero gdy wsiadł za kierownicę i miałam pewność, że nas nie usłyszy, puściły
mi wszystkie hamulce. Rozpłakałam się na środku chodnika.
– Kalinka, co się dzieje? – Kuba od razu przytulił
mnie i pogładził po głowie. – Mam tyle pytań do ciebie, tyle rzeczy musimy
sobie wyjaśnić, ale musisz się najpierw uspokoić i wytłumaczyć mi, co
doprowadziło cię do takiego stanu.
Nie mogłam się nadziwić skąd u niego tyle ciepła w
stosunku do mnie. Byłam zaskoczona, że w ogóle chciał ze mną rozmawiać, po tym
wszystkim co mu zrobiłam. Zostawiłam go bez jakichkolwiek wyjaśnień, a przecież
był moim przyjacielem.
– Nie wiem, jak mam ci to wszystko wytłumaczyć. –
powiedziałam cicho, pociągając nosem. – To wszystko jest tak popieprzone.
W oczach Kuby pojawiło się przerażenie, widziałam to.
Nie dziwiłam mu się ani trochę. Zostawiłam go bez jakichkolwiek wyjaśnień.
Potraktowałam go jakby nic dla mnie nie znaczył, a tak naprawdę spędziłam z nim
prawie całe życie.
Przyjaźniliśmy się od dzieciństwa, razem wkroczyliśmy
w świat nastolatków, a później w dorosłe życie. Właśnie wtedy uciekłam. Tak
bardzo chciałam mu to wszystko wynagrodzić, choć zdawałam sobie sprawę,
Poszliśmy do pobliskiej kawiarni, która musiała zostać
otwarta tuż po moim wyjeździe, gdyż nigdy wcześniej jej nie widziałam.
Cieszyłam się z tego faktu, przynajmniej nie było szansy, że wpadnę na kogoś
znajomego.
– Kalina, dlaczego? – pytanie, którego tak bardzo się
obawiałam, zawisło w powietrzu tuż po tym, jak kelner przyniósł nam dwa kubki
gorącej czekolady. Nie chciałam nic do jedzenia, nie mogłabym nic przełknąć.
Nie potrafiłam też spojrzeć Kubie prosto w oczy, cały czas unikałam jego
pytającego wzroku.
– To wszystko jest skomplikowane – wyrzuciłam z siebie
po dłuższym milczeniu.
– Mam czas, wytłumacz mi.
– Kuba, to wszystko nie jest takie proste, jak
myślisz…
– Kalina, do jasnej cholery! – stanowczy i
zdecydowanie zbyt głośny ton Kuby mnie nieco przeraził. Para siedząca nieopodal
naszego stolika zmierzyła nas dziwnym spojrzeniem, a ja poczułam jak oblewa
mnie zimny pot. – Zrozum, wyjechałaś i zostawiłaś mnie, nas, bez
jakichkolwiek wyjaśnień. Nie dawałaś znaku życia, nie miałem pojęcia co się z
tobą dzieje. Martwiłem się.
– Odzywałam się przecież do ciebie. – pierwszy raz
spojrzałam na bruneta, ale od razu tego pożałowałam. Miał do mnie żal,
widziałam to w jego oczach.
– W ciągu dwóch lat napisałaś dosłownie kilka mailów.
Chyba miałem prawo się martwić, prawda? – Kuba rozłożył bezradnie ręce na stole
i czekał na moją reakcję, a ja kompletnie nie wiedziałam, co mam mu
odpowiedzieć. Nie mogę mu powiedzieć prawdy.
– Starałam się pisać raz w miesiącu – zaczęłam mówić
bardziej zdecydowanym tonem. – Pisałam ci, że wszystko dobrze, że sobie radzę.
– Dlaczego wyjechałaś, Kala?
– Nie mogę ci powiedzieć.
– Cholera, po takim czasie należą się mi wyjaśnienia!
– Kuba przeczesał nerwowo włosy i cały czas świdrował mnie wzrokiem. –
Wyobrażasz sobie, co przeżywał Maciek?
– Nie chcę o tym rozmawiać. – nie byłam jeszcze na to
gotowa. Mimo że na samo wspomnienie jego imienia mój puls znacznie
przyspieszył, nie chciałam jeszcze o nim rozmawiać. – Mama mnie okłamała. Mówiła, że jest chora, a rokowanie są bardzo słabe. Okazało się, że
to wszystko było intrygą, wymyśloną tylko po to, aby mnie tu ściągnąć z
powrotem.
– Mama się o ciebie strasznie martwiła. Co chwilę
wypytywała nas czy się z nami kontaktowałaś. Dopiero jak po tygodniu napisałaś
do mnie, uspokoiła się, że nic ci nie jest, ale do tego czasu odchodziła od
zmysłów.
– Nie usprawiedliwiaj jej, nawet nie wiesz… –
zawahałam się. – Spotkało mnie coś, przez co musiałam wyjechać. Nie miałam
wyjścia.
– Co się stało? Ktoś cię skrzywdził? – Kuba lustrował
moją twarz uważnie i czekał na dalsze wyjaśnienia, ale nie mogłam mu powiedzieć
nic więcej.
– Chciałam uciec od tego i zacząć nowe życie, dlatego
decyzje o wyjeździe podjęłam tak nagle.
Kuba jeszcze przez godzinę próbował wyciągnąć ode mnie
szczegóły na temat powodu mojego wyjazdu, ale nie dałam się złamać. Gdybym
powiedziała mu prawdę i jakimś cudem, by mi uwierzył, zniszczyłabym wszystko.
Ucierpiałoby na tym wielu ludzi, ich kariery, a media szybko zwęszyłyby ciekawy
temat na pierwsze strony gazet, dlatego nie mogłam powiedzieć prawdy.
Mimo wszystko dzięki naszej rozmowie poczułam się
nieco lepiej. Kuba okazał mi zrozumienie i wsparcie. Przestał naciskać i
poprosił także, żebym została w Zakopanem dłużej, gdyż mieliśmy jeszcze dużo do
nadrobienia. Zgodziłam się. Zgodziłam się bez wahania, choć miałam przecież
całkiem inny plan po tym, gdy okazało się, że matka mnie okłamała. Jutro z rana
miałam pociąg do Krakowa, a następnie samolot z powrotem do Anglii. Postanowiłam jednak, że zostanę na trochę.
Kilka dni więcej nic nie zmieni. Zostanę. Może uda mi
choć częściowo odbudować relacje z Kubą?
Gdy wyszliśmy z kawiarni było już grubo po dwudziestej
pierwszej, a na zewnątrz panował całkowity mrok, pomimo lata. Kuba odprowadził
mnie pod sam dom, a do mnie zaczęła wracać coraz większa ilość wspomnieć.
Spotkanie z Kotami było trudniejsze niż sobie wyobrażałam, a przecież… przecież
nie widziałam jeszcze ciebie.
– Kiedy spotkasz się z Maćkiem? – zapytał delikatnie,
gdy już mieliśmy się żegnać. – Musisz to zrobić, wiesz o tym.
– Wiem. – odpowiedziałam spoglądając w rozgwieżdżone
niebo. – Do zobaczenia, Kubuś.
Nie czekając na odpowiedź weszłam na posesje, w
myślach dziękując Bogu, że uliczka była otwarta i mogłam uniknąć odpowiedzi na
to pytanie, znikając na własnym podwórku.
Weszłam po cichu do środka, licząc, że mama już śpi i
uniknę konfrontacji z nią. Przynajmniej dziś.
– Tadeusz jest ciężko chory. Na razie przebywa w
szpitalu w Krakowie, ale wychodzi na własne żądanie pojutrze. Chciałam, żebyśmy
mogli spędzić jego ostatnie chwile we trójkę, jak prawdziwa rodzina.
Nie chciałam słyszeć nic więcej, po słowach matki
skierowałam się do mojego pokoju na piętrze i zamykając za sobą drzwi, runęłam
na łóżko. Wtedy właśnie zaczęła się ulewa moich łez, która trwała prawie do
rana.
Prawie cały kolejny dzień spędziłam u siebie w pokoju.
Na szczęście mama z samego rana poszła do pracy, dzięki czemu miałam jeszcze
kilka chwil dla siebie, aby dokładnie przemyśleć i zaplanować naszą rozmowę,
która musiała się w końcu odbyć. Mimo że unikałam jej jak ognia, doskonale
zdawałam sobie sprawę, że kiedyś musimy porozmawiać. Wiedziałam też, że nie
będzie to przyjemna rozmowa.
Podeszłam do okna i obserwowałam, jak Zakopane powoli
topiło się w ciemnych ramionach nocy. Z mojego pokoju miałam widok na
łąkę, która mieściła się kilkaset metrów od mojego domu. To właśnie tam
spędziłam znaczną część mojego nastoletniego życia. Często przesiadywaliśmy tam
z Kubą i…
Muszę tam iść.
Z uwagi na chłodniejszą temperaturę na zewnątrz
postanowiłam zarzucić na ramiona moją czarną bluzę z kapturem. Cóż, dzięki
kapturowi mogłam zawsze schronić twarz pod materiałem, gdybym spotkała kogoś po
drodze. Nie miałam ochoty na żadne towarzyskie spotkania i rozmowy. Zresztą, z
tego co mówił mi Kuba niewiele starych znajomych pytało o to, gdzie przebywam.
Na samym początku zadawali pytania, ale już po miesiącu każdy zapominał, że w
ogóle istnieje. W sumie było mi to całkiem na rękę. Nie musiałam się nikomu
tłumaczyć i nikt nie atakował mnie pytaniami. Wystarczyły mi ciągłe wiadomości
od Kuby, który dostatecznie na każdym kroku uświadamiał mi, jak źle postąpiłam
zostawiając ich tutaj bez wyjaśnień.
Temperatura na dworze nadal była wysoka, ale lekki
wiatr dodawał rześkości, dzięki czemu letnie temperatura nie była aż tak
natarczywa. Szłam polną ścieżką kierując się wprost na polanę, którą tak dobrze
mogłam obserwować z okna swego pokoju. Ściemniało się dookoła i wiedziałam, że
już za chwilę zapadnie całkowity mrok, ale mimo tego nie bałam się iść tam
sama. Przecież to było nasze miejsce. Czułam się tam wyjątkowo
bezpiecznie i wiedziałam, że nic złego nie może mi się tam przytrafić.
Po kilku minutach drogi w końcu dotarłam na miejsce.
Gdy letni wiatr powoli poruszał kosmykami moich blond włosów, poczułam się
wolna. Choć na chwilę zapomniałam o całym bagnie, w którym tkwiłam i cieszyłam
się chwilą. Głęboko wdychałam świeże, zakopiańskie powietrze delektując się w
tym wspaniałym momentem, dzięki któremu czułam się, jakbym w ogóle nie
wyjeżdżała. Tutaj wszystko było na swoim miejscu. Wielki dąb stał cały czas w
tym samym miejscu i nadal dawał upragniony cień w upalne dni, dzięki swej
ogromnej koronie. Niedaleko można było dostrzec także niewielki pagórek, który
również miał swoją historię. To właśnie tutaj wydarzyły się najważniejsze
momenty w moim życiu. Tutaj także podjęłam decyzje o wyjeździe.
Zacisnęłam dłonie w pięść, wzięłam głęboki wdech i
postanowiłam wejść na górkę, jak za dawnych czasów. Wbrew pozorom nie było to
takie szybkie, jak się spodziewałam. Po dwóch latach wyszłam z wprawy, a moja
kondycja pozostawia wiele do życzenia. Gdy znalazłam się już na moim małym
wielkim szczycie, zdjęłam bluzę i rozłożyłam ją na trawie, robiąc sobie tym
samym siedzisko.
– Ładne niebo dzisiaj jest.– poczułam jak oblewa mnie
zimny pot. Spojrzałam w lewą stronę skąd dobiegał głos i dopiero, gdy mocno
zmrużyłam oczy dostrzegłam zarys ciemnej postaci. Serce natychmiast
przyspieszyło, a ręce zaczęły drżeć. – Tutaj wydaje się, że cały świat może być u twoich stóp. Nie ma rzeczy niemożliwych, życie to walka, którą na pewno się wygra, a przyjaciele nigdy nie zdradzą i nie zostawią.
Siedziałam jak sparaliżowana, nie mogąc wydusić z
siebie ani słowa. Zresztą, kompletnie nie miałam pojęcia, jak zareagować.
Próbowałam uspokoić własny oddech, ale przez zdenerwowanie miałam wrażenie, że
sytuacja z sekundy na sekundę się pogarsza. Wydawało mi się, że nieznajomy
słyszy mój nierówny oddech i doskonale wie, jak bardzo zdenerwowana i
wystraszona jestem.
Otworzyłam
usta z zamiarem powiedzenia czegokolwiek, ale wtedy usłyszałam, jak towarzysz podniósł się i zaczął schodzić ze wzgórza. Zostawił mnie tam
samą, pogrążoną we własnych myślach i po raz kolejny z chęcią wyjazdu stąd jak
najdalej. Szczególnie, gdy dotarło do mnie, że doskonale znałam ten
głos.
Witam ;)
OdpowiedzUsuńOd razu na dzień dobry chciałam Ci podziękować za komentarz u Mańki, mam nadzieję, że rzeczywiście zostaniesz na dłużej ;)
Zawsze ostrożnie traktuję zaproszenia od autorek, których twórczości jeszcze nie znam, ale to chyba standard w blogosferze. W każdym razie nie mogłam do Ciebie nie zajrzeć i nie sprawdzić, co masz nam do zaoferowania. Podoba mi się. Fajnie piszesz. Widzę, że dopiero zaczynasz przygodę z blogosferą (masz u mnie wielkiego plusa za pojawienie się na blogspocie, a nie na wattpadzie :D, chyba nigdy nie przyzwyczaję się do tamtej platformy) - i zastanawiam się czy to w ogóle Twój pierwszy tekst, czy napisałaś już kilka tekstów do szuflady. Bo jeśli pierwszy, to łapiesz tym większego plusa. Pamiętam swoje pierwsze opowiadania i to był naprawdę dramat XD A tutaj jest bardzo w porządku. Mamy małą tajemnicę i szczerze mówiąc jak na razie nie mam zielonego pojęcia czego ona dotyczy. Prawdopodobnie łączy się z jakimś innym człowiekiem ze skocznego środowiska, ale co takiego się wydarzyło, że aż Kalina była zmuszona do wyjazdu - tego nie jestem w stanie wymyślić. Chyba jeszcze za mało wskazówek. Na pewno dużą rolę w tym wszystkim odegrała też mama dziewczyny. I tutaj też na razie nie wiem co o niej sądzić. Podjęła próbę pogodzenia się z córką, więc tym na pewno bardzo plusuje, ale zdaje się, że ma bardzo trudny charakter.
Ogólnie za wiele nie jestem w stanie na razie powiedzieć, bo to dopiero początek. Z drugiej strony wolę nadrabiać opowiadania, które mają na razie mało rozdziałów, bo zwyczajnie lubię być na bieżąco. Choć jeśli chodzi o komentowanie mogę nie być bardzo punktualna, to zaznaczam od razu ;) Czas nie jest z gumy, niestety.
Pozdrawiam i czekam na kolejne rozdziały!
Oj, obiecuję, u Mańki na pewno zostanę na dłużej! Tym bardziej, że sama mam napisany kawałek opowiadania także w stylu humorystycznym i także występuje tam Skrobot, więc jakieś tam podobieństwo jest. Choć nie odgrywa tam roli księcia na białym koniu, bo u mnie Kacper to jak taki Dawid Kubacki u Ciebie, czyli głupkowaty brat głównej bohaterki :) Ale właśnie to moje opowiadanie pisane do szuflady trochę mnie zmęczyło, a u Ciebie po prostu odetchnęłam i nabrałam dystansu i wierzę, że dam radę dalej je pisać, bez humoru na siłę. Zobaczymy, może kiedyś wstawię je blogspota.
UsuńI w sumie już odpowiedziałam na Twoje przemyślenia - nie, to nie jest mój pierwszy tekst :) Pisałam kiedyś na blogspocie, ale to była porażka, więc usunęłam. A to wyżej ma być przełamaniem. Odleżało chyba ze dwa lata w szufladzie i mimo że czuję, że nie jest do końca takie, jakbym chciała, to postanowiłam je udostępnić i dać ocenić innym, bo wierzę, że w ten sposób polepszę swój warsztat, a na tym mi bardzo zależy :)
Dziękuję pięknie za komentarz, w sumie pierwszy na tym blogu, a więc tym bardziej wyjątkowy!
Również pozdrawiam!