10 września 2018

Prolog


Zakopane nic a nic się nie zmieniło.


Wychodząc z pociągu od razu zaciągnęłam się świeżym, polskim powietrzem. Obracałam się dookoła i podziwiałam krajobrazy, których nie widziałam już od tak dawna, a ludzie na peronie spoglądali na mnie podejrzliwym wzrokiem. Oglądałam z zaciekawieniem cały dworzec kolejowy, który ku mojemu zdziwieniu nadal nie został odnowiony.
Zacisnęłam dłoń na rączce mojej walizki i ruszyłam przed siebie próbując powstrzymać uśmiech, który mimowolnie pojawił się na mojej twarzy. Cieszyłam się, że jestem tutaj z powrotem, a przynajmniej teraz, gdy jeszcze nie musiałam stanąć twarzą w twarz z moją przeszłością. Byłam szczęśliwa, że chociaż przez chwilę mogę beztrosko spacerować po tych wystających kostkach chodnikowych i tak jak kiedyś, pilnować, by nie nadepnąć przypadkiem na linie. Wtedy też tak robiłam. Robiłam tak z...
Kurcze. Przegrałam. Straciłam życie. Nadepnęłam na linie. Tak, Kalino, przegrałaś. Przegrałaś swoje życie.
Nagle cała moja pozytywna energia gdzieś zniknęła, a przed oczami zaczęły pojawiać się obrazy, o których tak bardzo chciałam zapomnieć. Powrót tutaj mimo chwilowej radości i euforii przywołał również wspomnienia. Wspomnienia, które nadal wywołują ból. Nie chciałam, aby mój przyjazd zaczął się od rozpamiętywania przeszłości, choć dobrze wiedziałam, że będzie to nieuniknione. Marzyłam, aby jedynie przez chwilę poczuć się znów szczęśliwą, tak jak wtedy.
Ciągnąc swoją czarną walizkę tuż za sobą, pragnęłam znaleźć się z powrotem w moim azylu. Co chwilę przepływały przeze mnie sprzeczne emocje. Z jednej strony cieszyłam się, że tu jestem, a z drugiej nie mogłam znieść bólu, jaki wywoływało u mnie to miejsce. Moje serce wcale nie przestawało krwawić, a moje ciało zaczynało drżeć z zimna, mimo że temperatura była wakacyjna. Wszystko to tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, jak bardzo niestabilnie emocjonalna jestem.
Starałam się jak najmniej rozglądać, aby nikt mnie nie rozpoznał. Mój kamuflaż wzmocniłam zdecydowanie za dużymi okularami przeciwsłonecznymi, które w ogóle nie pasowały do kształtu mojej twarzy. Jednak dzięki nim czułam się choć odrobinę bezpieczniej. Cóż za ironia losu – gdzie mogłabym się czuć lepiej niż w miejscu, gdzie się wychowałam? Przełknęłam ślinę i wzięłam głęboki wdech, aby uspokoić nieco własne ciało. Nie czułam się tu bezpiecznie. Wiedziałam, że być może nigdy to nie nastąpi, ale mimo wszystko w mojej głowie pojawiały się obrazy wspomnień, gdy wszystko było jeszcze idealnie.
Dochodząc powoli do celu czułam, że opanowałam się i stałam zdecydowanie bardziej spokojniejsza, aniżeli w pociągu. Cała podróż, od samolotu po pociąg, była dla mnie koszmarem, a jednak udało mi się zapanować nad sobą stojąc w miejscu, gdzie wszystko się skończyło. Popatrzyłam niepewnym wzrokiem przed siebie, odgarnęłam kosmyki włosów na plecy i ruszyłam przed siebie. Delikatnie nacisnęłam przycisk, czekając na otwarcie bramy i wtedy wszystko wróciło.
Poczułam jak strach powoli paraliżował moje ciało. Cała byłam zlana potem, a serce niebezpiecznie przyspieszyło. Z trudem odrzucałam obrazy, które podpowiadał mi mój własny umysł. Zamarłam, gdy rozległ się charakterystyczny dźwięk oznaczający, że zostałam wpuszczona na posesje. Bałam się, ale nagle przypomniałam sobie powód mojego przyjazdu. Przecież nie mogłam cały czas myśleć o sobie, musiałam w końcu zmierzyć się z demonami przeszłości.
Zamknęłam za sobą uliczkę i skierowałam się w stronę frontowych drzwi, po drodze mijając zadbany ogród. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy przypomniałam sobie, jak wyglądało ostatnie przyjęcie wyprawione tutaj.
Przyjęcie dwuosobowe, tylko ja i ty. Widząc twoją twarz od razu zrobiło mi się raźniej. Wydawało mi się, że słyszę twój śmiech, czuję twój zapach. Tyle czasu musiałam poradzić sobie z pustką, która wypełniała moją duszę, a teraz miałam szansę choć na chwilę ją wypełnić. Bardzo chciałam cię zobaczyć, choć na chwilę, choć na minutę nacieszyć się tym widokiem. I poudawać, że cały ten koszmar nie miał miejsca, że wcale cię nie zraniłam, że mnie nie nienawidzisz.


***
Tyle czasu zalegało to w szufladzie i w mojej głowie, że w końcu postanowiłam to udostępnić. Nie wiem czy to dobry pomysł, nie wiem czy się nadaję do pisania takich opowiadań, ale chcę spróbować. To teraz już oficjalnie: witaj blogosfero! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz